Massalski, Bigaj, Cieślik, Krzywdziński, Żuk, Kaczmarzyk, Latos.
W tym spotkaniu trener Czesław Mika dał odpocząć aż 7 podstawowym zawodnikom pierwszego składu.
W pierwszych 20 minutach MKS prezentował się bardzo dobrze, co przypieczętowane zostało bramką Mateusza Majchrzaka, który otrzymawszy dokładne prostopadłe podanie od Krzysztofa Sioły wbiegł w pole karne i sprytnym lobem nie dał bramkarzowi żadnych szans na skuteczną interwencję. Po stracie bramki Sarmaci ruszyli do zdecydowanych ataków, które przyniosły im wyrównanie. W 27 minucie brak reakcji Marka Dynerowicza w polu bramkowym skrzętnie wykorzystał pomocnik Sarmacji, odegrał do niepilnowanego kolegi, któremu nie pozostało nic innego jak tylko umieścić piłkę w bramce.
W 34 minucie Będzinianie zdobyli drugą bramkę. Dynamiczną akcję na skrzydle zainicjował jeden z pomocników gości, który dokładną centrą obsłużył wbiegającego na 7 metr napastnika Sarmatów. Szybki i bardzo mocny strzał głową przyniósł gościom drugiego gola. Do przerwy obraz gry nie uległ już zmianie. Spokojny atak pozycyjny Sarmacji zmuszał naszych zawodników do szukania swoich szans w kontratakach.
Druga połowa spotkania rozpoczęła się od bardzo precyzyjnego podania Karola Szwerca do wbiegającego w pole karne Marcina Kaczmarzyka. Marcin przyjął piłkę na 14 metrze, jednak jego strzał nogami wybronił bramkarz przyjezdnych. Wraz z upływem drugiej połowy meczu coraz bardziej zarysowywała się przewaga czwartoligowca. W 61 minucie po centrze z rzutu rożnego piłka przeszła w naszym polu karnym wszystkich naszych obrońców i zakończyła swój spokojny lot na nodze napastnika Sarmacji, który uderzając z 8 metrów prostym podbiciem uzyskał dla swojej drużyny trzeciego gola.
W 71 minucie Sarmacja zdobyła czwartą i jak się okazało ostatnią w tym meczu bramkę. Po wrzutce z rzutu rożnego w nasze pole karne piłka przeszła całą długość bramki, po czym odnalazła zamykającego akcję Daniela Cieślika. Były piłkarz MKS nie miał litości dla swych byłych kolegów i wygrawszy pojedynek powietrzny z Januszem Pastuszakiem, mocnym strzałem głową w długi róg pokonał pasywnego w tej akcji Marka Dynerowicza. Do końca spotkania na boisku akcje pozycyjne Sarmatów przeplatały się z próbą gry z kontry naszej drużyny.
W końcowych minutach spotkania na boisku pojawił się wracający po ciężkiej kontuzji (zakończonej operacją) Jakub Cieślik, który udowodnił, że pomimo braku ogrania i treningów cały czas dysponuje przyspieszeniem, którego nie powstydziłby się chyba sam Usain Bolt. Kilkoma udanymi zagraniami oraz bardzo odważną grą w ataku błysnął także utalentowany junior Miłosz Bigaj, który z meczu na mecz nabiera pewności siebie i może w przyszłości stanowić spore wzmocnienie pierwszego zespołu.
Obydwa zespoły zagrały w tym spotkaniu w mocno rezerwowych składach. W kilku momentach gra naszej drużyny mogła się podobać, jednak zaangażowanie i ambicja naszych chłopaków nie wystarczyły, aby wyeliminować z Pucharu Polski renomowanego rywala, z którym jeszcze nie tak dawno nasz zespół toczył zwycięskie boje na szczeblu czwartej ligi.
Relację spisał
Sekretarz MKS Sławków mgr Michał Malinowski
0 komentarze:
Prześlij komentarz